Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/260

Ta strona została przepisana.

łego sprytu i siły, oraz zdolności opowiadania historyi, jest w nich coś wstrętnego. Niektóre z nich okazują tu i ówdzie nieco uczucia dla tych, których książki historyczne nazywają „biednymi“, o których nędznem życiu mamy niejakie pojęcie; ale niebawem porzucają to uczucie, a ku końcowi opowiadania musimy się zadowolnić tem, że bohater i bohaterka żyją szczęśliwie na błogosławionej wyspie, dzięki strapieniom bliźnich; i to po długim szeregu udanych kłopotów własnego wyrobu, ilustrowanych przerażającem głupstwem na temat ich uczuć i aspiracyi, podczas gdy świat nawet wtedy musiał iść swoim trybem, i kopać, i siać, i piec, i budować, i wogóle pracować naokół tych bezużytecznych — stworzeń.
— Macie! — rzekł staruszek, wracając do swego suchego kwaśnego sposobu zachowania się. — Oto elokwencya! Przypuszczam, że się wam podoba.
— O tak — odparłem z wielką emfazyą.
— Skoro obecnie — rzekł staruszek — burza wymowy uspokoiła się na chwilę, przeto będziesz pan mógł odpowiedzieć na moje pytania, jeżeli się się tak panu podoba — dodał z niespodziewanym objawem kurtuazyi.
— Jakie pytania? — spytałem. — Wyznaję bowiem, że dziwna i niemal dzika piękność młodej Ellen wyparła mi je z głowy.
Na to rzekł staruszek:
— Przedewszystkiem (proszę mi wybaczyć ka-