Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/274

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXIV.

W górę Tamizy — drugi dzień.

Nie ociągali się z przyjęciem mojego wniosku; zaiste bowiem, jeżeli chodziło o porę dnia, to najlepiej było zaraz wyruszyć, ponieważ było już po siódmej, a dzień zapowiadał się bardzo gorący. Wobec tego więc powstaliśmy i zeszliśmy ku naszej łodzi — Ellen zamyślona i nieprzytomna; staruszek bardzo uprzejmy i łaskawy, jak gdyby chciał wynagrodzić za swe zgryźliwe opinie. Klara była wesoła i naturalna, tylko, jak mi się zdało, nieco posmutniała; ona też nic nie miała przeciwko ruszeniu w drogę, spoglądając często nieśmiało i bojaźliwie na Ellen i jej dziwnie dziką urodę. Wsiedliśmy do łodzi a Dick zajmując swe miejsce, rzekł:
— No, mamy ładny dzień! Staruszek zaś zapytał się raz jeszcze.
— Więc podoba ci się, co?