Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/281

Ta strona została przepisana.

człowiek, który nas przyjął, nie miał nam bardzo za złe przeszkodzenia mu. W każdym razie nalegał na nas kilkakrotnie, abyśmy dłużej pozostali tak, żeśmy go istotnie opuścili dopiero wieczorem.
To nie wiele dla nas znaczyło; nocy były widne, gdyż księżyc świecił w trzeciej kwadrze, a dla Dicka było rzeczą obojętną siedzieć w łodzi czy wiosłować; to też posuwaliliśmy się szybko naprzód. Promienie zachodącego słońca oświecały jasno ruiny zabudowań w Medmenham, obok których wznosiła się nieregularna masa budunku, bardzo miłego, według Dicka, jako miejsce zamieszkania; na obszernych łąkach naprzeciwko widniało mnóstwo domów pod wzgórkiem; zdaje się, że piękność miejscowości, zwanej Henley, zniewoliła ludzi do wznoszenia tam domów i mieszkania w znacznej ilości. Słońce ukazało nam nieco niżej Henley mało zewnętrznie zmienione od czasu, jak ja je pamiętałem; światła dziennego brakowało nam już, gdyśmy mijali rozkoszne brzegi pod Wargrave i Shiplake; ale niebawem pojawił się za nami księżyc. Pragnąłem widzieć na własne oczy, jakiem powodzeniem cieszył się nowy porządek rzeczy w usunięciu tego szpetnego bezładu, którym komercyalizm zanieczyścił brzegi szerokiego strumienia koło Reading i Caversham; niewątpliwie w powietrzu wieczornem rozchodziły się zanadto rozkoszne wonie na to, aby tam miało istnieć jeszcze wstrętne niechlujstwo tak zwanej manufaktury;