Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/287

Ta strona została przepisana.

jest w takim stanie, że nie wiem, czy byłby zdolnym pojechać sam, chybaby mu kto pomógł i zdaje mi się, że mnie przypadnie ta rola, to zaś mi się wcale nie uśmiecha.
— O, potrafi się tem bodaj zainteresować — rzekł Dick. — Wkrótce będzie musiał patrzeć na całą aferę z rozsądnego punktu widzenia.
— W każdym razie — ciągnął dalej Walter — skoro uspokoiłem się przez sprawienie wam nieprzyjemności, dajmy pokój temu przedmiotowi na razie. Czy masz zamiar zawieść swego gościa do Oxfordu?
— Musimy przejść przezeń — rzekł Dick z uśmiechem — ponieważ udajemy się w górę rzeki, ale nie mam zamiaru zatrzymywać się tam, bo inaczej spóźnimy się na sianokos. Tak więc Oxford i mój uczony o nim wykład, otrzymamy z drugiej ręki od starego Hammonda, muszą czekać aż za dwa tygodnie będziemy znowu tędy wracać.
Słuchałem tego opowiadania z wielkiem zdumieniem i nie mogłem nie dziwić się z początku, dlaczego zabójca nie został pojmany, aż póki nie zostanie udowodnione, że zabił swego rywala jedynie w samoobronie. Im więcej atoli myślałem o tem, tem jaśniejszem mi się stawało, że żadne badanie świadków, którzy nie byli świadkami niczego innego jak złej krwi pomiędzy dwoma rywalami, nie byłoby rzuciło światła na całą sprawę. Nie mogłem nie myśleć także, iż wyrzuty sumienia