Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/302

Ta strona została przepisana.

urwać tydzień lub dziesięć dni podczas zbioru pszenicy; i czyżbyśmy nie poszli wtedy do tej pracy? Przyjdźcie więc na pola, leżące na zachód i północ a ujrzycie dzielnych żniwiarzy!
— Niech żyją przechwałki! — zawołał jakiś głos z rusztowania nad naszemi głowami — nasz kierownik uważa żniwo za mniejszy trud, niż układanie kamienia na kamieniu.
Tym słowom towarzyszył ogólny śmiech, w którym wysoki kierownik wziął udział; w tejże chwili ujrzeliśmy chłopca, wynoszącego mały stolik na cień szopy z kamieniami, i tam go postawił, a potem przyniósł nieodzowną ogromną oplecioną flaszkę jakoteż wysmukłe kieliszki, poczem kierownik poprowadził nas do siedzeń na blokach kamiennych i rzekł:
— Zatem, sąsiedzi, pijcie na spełnienie się moich przechwałek, albo też pomyślę, że mi nie wierzycie! Hej tam w górze! — zawołał ku rusztowaniu — nie zejdziecież w dół na szklaneczkę?
Trzej robotnicy zbiegli w dół po drabinie, jak to czynią ludzie o mocnych nogach, ale reszta nie odpowiedziała na wezwanie, z wyjątkiem żartownisia, jeżeli mamy go tak nazwać, który zawołał bez odwracania się:
— Wybaczcie mi, sąsiedzi, że nie schodzę — muszę pracować bez przerwy; moja praca nie polega na doglądaniu jak tego tam dozorcy; ale po-