Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/313

Ta strona została przepisana.

obzierała się, ale niebawem odezwała się nieco zmienionym głosem:
— Jak się podzielimy? Może ty przejdziesz, Ryszardzie, do łodzi Elleny, skoro, bez obrazy naszego gościa, jesteś lepszym wioślarzem.
Dick podniósł się i kładąc dłoń na jej ramieniu, rzekł:
— Nie, nie, niech gość pokaże, co umie — teraz bowiem musi się zacząć wprawiać. Zresztą niema takiego pośpiechu, bo nie popłyniemy znacznie ponad Oxford; a nawet gdyby nas noc zaskoczyła, to księżyc będzie nam przyświecał, co nie jest wcale gorsze od zmierzchu.
— Zresztą — dorzuciłem ja od siebie — potrafię dokazać przy pomocy wioseł nieco więcej nad to, żeby łódź nie szła wstecz z prądem.
Słowa te wywołały ogólny śmiech, jak gdyby to był jakiś bardzo dobry żart; zdawało mi się, że śmiech Elleny, pomimo zmieszania się z innymi, był najmilszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek słyszałem.
Krótko mówiąc, wszedłem do przybyłej łodzi z radosnem uczuciem, a uchwyciwszy za wiosła, wziąłem się do pracy dla popisania się. Bo — czyż mam to powiedzieć? — doznawałem takiego uczucia, jak gdyby nawet ten szczęśliwy świat stał się szczęśliwszym z powodu mego zbliżenia się do tej dziwnej dziewczyny; jakkolwiek muszę powiedzieć, że ze wszystkich osób, jakie spotkałem w tym