Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/330

Ta strona została przepisana.

i rzekła przytłumionym głosem, który Klara i Dick mogli zauważyć, gdyby zanadto sobą nie byli zajęci:
— Przyjacielu, czy w twoim kraju domy robotników polnych były do tych podobne?
Odparłem na to:
— Nawet ludzi zamożnych nie były podobne; stanowiły one jakby wrzody na obliczu naszej ziemi.
— Trudno mi to pojąć — rzekła ona. — Rozumiem, dlaczego robotnicy, którzy byli tak uciśnięci, nie mogli mieszkać w pięknych domach; trzeba bowiem czasu i spoczynku, i zmysłów nie przeciążonych troską na to, aby tworzyć piękne miejsca zamieszkania; zupełnie też rozumiem, że ci biedni ludzie nie mogli żyć w taki sposób, aby posiadać te (dla nas) niezbędne rzeczy. Ale dlaczego ludzie bogaci, którzy mieli czas i spokój i materyał budowlany, nie wznosili dla siebie dobrych domów, tego zrozumieć nie mogę. Wiem, co mi pan chcesz powiedzieć — rzekła — patrząc mi prosto w oczy i rumieniąc się, — mianowicie, że ich domy były na ogół szpetne i złe, chyba że trafił się pomiędzy nimi stary zabytek, jak ten pomnik pracy naszych praojców (wskazując na wieżę); że byli — poczekajmy — jakiego tu użyć słowa?
— Wulgarni — powiedziałem — zwykliśmy byli mówić — rzekłem — że szpetota i wulgarność mieszkań ludzi bogatych stanowiły konieczne odbicie