Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/342

Ta strona została przepisana.

się w strumieniu i ukoronowanemi przez stare wiązy, spostrzegliśmy jasne postacie, zbliżające się ku brzegowi, jak gdyby czegoś szukały; tak też istotnie było, a my — to znaczy Dick i jego kompania — byliśmy tem, czego oni szukali. Dick przyłożył się do wioseł, a my poszliśmy za jego przykładem. Przywitał ludzi na brzegu wesołym okrzykiem, na który ci odpowiedzieli wielu glosami, głębokimi lub mile piskliwymi; było tam bowiem z górą dwanaście osób, mężczyzn, kobiet i dzieci. Wysoka przystojna kobieta o czarnych falistych włosach i głęboko osadzonych szarych oczach, podeszła ku brzegowi, a witając nas pełnym wdzięku ruchem ręki, rzekła:
— Dicku, mój przyjacielu, musieliśmy prawie czekać na ciebie! Jaką wymówkę masz na usprawiedliwienie swej niewolniczej punktualności? Dlaczego nie zrobiłeś nam niespodzianki i nie przybyłeś wczoraj?
— O! — rzekł Dick, z niespostrzeżonym prawie rzutem głowy w stronę naszej łodzi, nie chcieliśmy posuwać się za szybko w górę rzeki; tyle jest tu ciekawych rzeczy do widzenia dla tych, którzy tu nie byli poprzednio.
— Prawda, prawda — odparła okazała dama, gdyż „okazała“ jest słowem; którego muszę użyć mówiąc o niej; a pragniemy, aby gruntownie poznali tę wodną komunikację ze wschodu, bo muszą jej obecnie częściej używać. Ale wysiadaj zaraz