Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/353

Ta strona została przepisana.

nia, przez co mogłabym zyskać odrobinę prawdziwego podniecenia. Byłabym zmarnowała się bądźto z nędzy, bądź przez zbytek. Czyż nie tak?
— Tak zaiste — odparłem.
Miała powiedzieć coś jeszcze, gdy mała furtka w płocie, prowadząca do małego, wiązami ocienionego pola, roztwarła się i wszedł Dick z wesołą miną, a stanąwszy pomiędzy nami położył każdemu z nas na ramieniu rękę. Potem rzekł:
— No, sąsiedzi, sądziłem, że pragnęliście obejrzeć stary dom spokojnie bez tłumu ciekawych. Czyż to nie cacko w swoim rodzaju? No, chodźmy, ponieważ zbliża się pora obiadowa. Może ty, gościu, chciałbyś wykąpać się nim zasiądziemy do długiej zapewne uczty?
— Owszem — odparłem — pragnąłbym tego.
— Zatem do widzenia sąsiadko Ellen — rzekł Dick. — Oto nadchodzi Klara dla wzięcia cię w opiekę, ponieważ sądzę, że ona czuje się tu bardziej w domu niż ty.

Gdy to mówił, Klara nadeszła z pól; rzuciwszy na Ellen jedno spojrzenie, wyszedłem z Dickiem, wątpiąc, jeżeli mam powiedzieć prawdę, czy ujrzę ją jeszcze kiedykolwiek.