Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/358

Ta strona została przepisana.

rzymskiego miasta ku zachodowi, lub tego miasta ku wschodowi, lub tego miasta fortecznego ku północy[1]; ale w każdym razie pomieści nas wszystkich; a chociaż mały, jest jednakże ładny w swoim rodzaju.
To była dla mnie rzecz nowa ten obiad w kościele i pomyślałem sobie o średniowiecznych nawach kościelnych; ale nie powiedziałem nic, a niebawem wyszliśmy na drogę, biegnącą przez wieś. Dick patrzył w dół i w górę drogi, a widząc tylko dwie grupy przed nami, rzekł:
— Zdaje się, żeśmy się nieco spóźnili; wszyscy już poszli naprzód; ale na pewne będą czekać na pana, jako na rzadkiego gościa, przybywającego z dalekich stron.
Mówiąc to przyspieszył kroku, a ja starałem się mu nadążyć, i niebawem doszliśmy do małej alei lipowej, prowadzącej prosto do przedsionka kościelnego, z którego otwartych drzwi wydobywały się zmieszane głosy, i śmiechy i wesołość.
— Tak — rzekł Dick — jest to najchłodniejsze miejsce tego gorącego wieczora. Chodźmy; ucieszą się naszym widokiem.
Pomimo kąpieli czułem, że atmosfera była duszniejsza i wilgotniejsza, niżeli któregokolwiek innego dnia w czasie naszej podróży.

Weszliśmy do kościoła, będącego skromnym, małym budynkiem o jednej małej nawie bocznej,

  1. Cirencester i Budford miał zapewne na myśli.