Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/360

Ta strona została przepisana.

Stałem na progu z tym uśmiechem oczekiwania na twarzy, jaki posiada człowiek mający wziąć udział w uroczystości, na którą jest przygotowany. Dick stojąc koło mnie, spozierał na okół z miną gospodarza, jak mi się zdało. Naprzeciwko mnie siedziała Klara i Ellen a pomiędzy niemi znajdowało się wolne miejsce dla Dicka; śmiały się one, ale twarzami zwróciły się ku swym sąsiadom po bokach, którzy mówili do dziewcząt, zdających się nie widzieć mnie wcale. Zwróciłem się do Dicka, spodziewając się, że mnie poprowadzi naprzód, a on zwrócił ku mnie swą twarz; ale rzecz dziwna, że chociaż była tak uśmiechnięta i wesoła jak zawsze, nie odpowiadała wcale na moje spojrzenie — ba, nawet zdawała się wcale nie zwracać na mnie uwagi, przyczem zauważyłem, że nikt z całego towarzystwa nie patrzył na mnie. Przejął mnie ostry ból, jak gdyby z powodu klęski dawno spodziewanej i nagle zjawiającej się. Dick posunął się nieco naprzód, nie mówiąc do mnie ani słowa. Nie byłem nawet o trzy jardy oddalony od tych dwóch kobiet, które chociaż stanowiły moje towarzyszki przez tak krótki przeciąg czasu, stały się, jak sądziłem, memi istotnemi przyjaciółkami. Klara zwróciła się teraz do mnie en face, ale ona też zdawała się nie widzieć mnie, jakkolwiek starałem się zwrócić na siebie jej uwagę błagalnem spojrzeniem. Zwróciłem się przeto ku Ellenie, a ta zdawała się poznawać mnie przez chwilę; ale wesoła jej twarz