Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/47

Ta strona została przepisana.

mowych; w lecie bowiem zbieramy się po największej części wśród pół nad rzeką naprzeciwko Barn Elms. Budynek po prawej ręce, to nasz teatr; ufam, że się panu podoba.
— Byłbym idyotą, gdyby mi się nie podobał — odparłem. Zarumienił, się nieco, gdy tak mówił dalej: — Z tego też się mocno cieszę, bo jest w tem nieco i mojej ręki; ja sam bowiem wykonałem wielkie drzwi z damasceńskiego bronzu. Może nieco później obejrzymy je, bo teraz musimy iść dalej. Co do targu, to to nie jest wcale jeden z naszych ruchliwych dni; to też lepiej będzie przyjrzeć się mu innym razem, ponieważ wtedy zobaczymy więcej ludzi.
Podziękowałem mu i zauważyłem: — Czy to są zwyczajni wieśniacy? Jakież wśród nich ładne są dziewczyny.
Mówiąc to, spostrzegłem oblicze pięknej kobiety, wysokiej, ciemnowłosej, o białej skórze, ubranej w ładną jasno-zieloną suknię na cześć pory roku i upalnego dnia; kobieta owa uśmiechęła się do mnie uprzejmie, a jeszcze jak mi się zdało, uprzejmiej do Dicka; to też przerwałem na chwilę, ale potem zaraz ciągnąłem dalej:
— Pytam, ponieważ nie widzę ani żywej duszy po wiejsku wyglądającej, jakich mógłbym się spodziewać na targu — to jest sprzedających towary.
— Nie rozumiem — odparł — jakiego rodzaju