Strona:PL Morris - Wieści z nikąd.pdf/48

Ta strona została przepisana.

ludzi mogłeś się pan tu spodziewać; albo co pan rozumie przez wieśniaków. To są sąsiedzi i w ten sposób noszą się w dolinie Tamizy. Są też części tej wyspy surowsze i bardziej dżdżyste, niż nasza część, i tam ludzie noszą się grubiej niż my; oni zaś sami są nieco surowsi od nas. Niektórzy atoli wolą ich wygląd niżeli nasz; powiadają, że mają więcej charakteru w rysach — oto wyrażenie. Zresztą jest to rzecz gustu. — W każdym razie mieszane małżeństwa między nimi a nami dają zawsze dobre wyniki — dodał w zamyśleniu.
Słyszałem go dobrze jakkolwiek wzrok mój odwrócony był od niego, gdyż owa ładna dziewczyna znikła właśnie we furtce z wielkim koszem wczesnego grochu, a ja doznałem tego niemiłego uczucia, jakiego się doznaje, ujrzawszy na ulicy interesującą lub miłą twarz, której się prawdopodobnie już nigdy w życiu drugi raz nie spotka; milczałem więc przez chwilę. W końcu atoli odezwałem się: — Ja miałem na myśli to, że nie widzę naokoło siebie biedaków — ani jednego.
Dick zmarszczył brwi, zrobił zdziwioną minę i rzeki: — Oczywiście nie; biedacy bowiem zostają w domu lub w najlepszym razie chodzą po ogrodzie, ale nie wiem o nikim chorym w tej chwili. Dlaczegoż spodziewałeś się pan spotkać takich biedaków na ulicy?
— Ależ nie — odparłem — nie miałem na