Strona:PL Němcová Babunia 1905.pdf/248

Ta strona została przepisana.

niego wyszła, i że im chce na św. Katarzynę wyprawić wesele, i że czekają tylko jeszcze na błogosławieństwo Babuni.
— Gdy się pobierzemy, przyjedziemy do Czech, kiedy tylko będziemy mogli, abyście nam osobiście dali błogosławieństwo i poznali Jerzego, którego tu Jurą nazywają. On także nie jest Czechem; pochodzi tam zkądś od tureckiej granicy, ale będziecie się z nim mogli dobrze porozumieć, bom go nauczyła po czesku. Rada bym była wzięła Czecha, bo wiem dobrze, żeby wam to było wielką radość sprawiło; lecz cóż robić? — Serce nie sługa, — nie da się rozumem kierować; a mnie się spodobał ten właśnie Krobot.
Na tem się list skończył.
Tereska przeczytała list w obecności Jana, który rzeki:
— Jakbym Joannę słyszał; tę zawsze wesołą Joannę. Dobra to dziewczyna, a z Jury jest porządny człowiek. Znam go dobrze; jest pierwszym towarzyszem u stryja, a ilem razy był wszedł do kuźni, cieszyłem się z Jury. Chłop mocny i rosły jak dąb, a przy tem rzemieślnik, jakiego szukać.
— Ale jedno słowo tam było, któregom nie zrozumiała, Teresko; przy samym końcu, Proszę cię, przeczytaj mi jeszcze raz ostatnie zdania, — prosiła Babunia, pokazując palcem na ostatnie wiersze listu.
— Czy słowo „Krobot“?
— Tak! Krobot. Co to jest?
— Tak nazywają we Wiedniu Chorwatów! — powiedział pan Proszek.
— A! tak. Niech im Pan Bóg błogosławi! Ale kto by był pomyślał, z jakich krańców świata się ci ludzie zejdą; a do tego mu Jerzy na imię, jak jej ojcu! — rzekła Babunia.

Staruszka złożyła[1] list i poszła do swej izdebki, aby go schować w półskrzynku.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Szarym kolorem zaznaczony odgadnięty nieczytelny koniec słowa.