Strona:PL Neofita by K Szaniawska from Kalendarz Lubelski Y1911 p30.png

Ta strona została skorygowana.
NEOFITA.
(Opowiadanie prawdziwe).
—o-o—

Pani Bocianowska była najżarliwszą z dewotek poczciwego miasto Lina. Wędrowała codzień z kościoła do kościoła od Świętego Ducha rankiem zacząwszy, kończyła zaś swój obowiązkowy obchód tam, gdzie uroczystość dnia danego wypadła. Spowiadała się co tydzień, zanudzając księży: zrzucała z siebie niewinne uchybienia, od których człowiek nawet doskonały ustrzedzby się nie zdołał — plotkarstwa natomiast, zawiści do pięknych, młodych i szczęśliwych, do zamożnych, do wszystkich, którym w czemkolwiek się wiodło, nie czuła w sobie, lub jeśli czuła, nie liczyła między grzechy.
Głośną stała się w mieście spowiedź, przy której pani Bocianowska wylała zdroje łez. Naoczni tego zdarzenia świadkowie jak i współcześni, którzy o niem bezpośrednio zasłyszeli, dawno nie żyją — nie brak bądź co bądź młodszych, którym opowiadał ktoś z rodziny, więc tylko im fakt przypomnę.
Okazji do grzechu nastręczyły imieniny. Panią Bocianowską zaproszono uroczyście, lecz pójść nie mogła; gdyż ta „podła rejentowa“, co nosi warszawskie kapelusze, a perfumy sprowadza z Paryża (kokietka!... niech Bóg broni!...) miała tam być również.
Solenizantka, bardzo rozżalona, musiała się wyrzec przyjemności widzenia w tym dniu jednej lub drugiej ze wspomnianych osób, nie wyrzekła się wszakże satysfakcji ugoszczenia obydwóch. Rejentowa (bezwstydnica!) zasiadła przy stole, pani Bocianowska zaś otrzymała bardzo czuły liścik; wspaniały płat piersi indyka, oraz dymiącą jeszcze porcję „szarlotki“ dość już późno w wieczór. Szarlotka pachniała tak drażniąco, że skusiła ją, biedną; zjadła kawałeczek mały — tyciuchny! Ale choćby jeszcze mniejszy — grzech spełniła, bo jadła po pacierzu!...
Poszła spać trwożna wielce; przez całą noc śniło jej się piekło z aparatem najwyszukańszych tortur i mę-