Strona:PL Neofita by K Szaniawska from Kalendarz Lubelski Y1911 p32.png

Ta strona została skorygowana.

nie rozgrzesza? dlaczego nie mówi: idź w pokoju?... Milczy surowo; zamknięty w sobie, jak gdyby wielkie sądy ważył, nie mogąc zdecydować...
Pani Bocianowska jeszcze goręcej żebrze zmiłowania — prosi, tłomaczy, perswaduje... Mogła drugi raz pacierz zmówić po szarlotce, sądziła jednak — że... że to będzie oszukaństwem... obłudą, faryzeuszostwem... I dlatego winną być ma tak dalece, tak ciężko winną — że aż!..
— Ojcze duchowny! szepcze zalana łzami — choć przez wzgląd na ludzi... na tych prostaków, co tu stoją i patrzą! co oni pomyślą, gdy rozgrzeszenia nie otrzymam?... Wszak nie jestem jako inne, cudzołożnica, kokietka, strojnisia, zabawami żyjąca, z mężczyznami jeżdżąca po świecie, fałszywie świadcząca... podarunków nie otrzymywałam nigdy, bubietów, liścików miłosnych... jeden jedyny człowiek do mnie się zwrócił — i za tego wyszłam... Życie nasze jest przykładne... byłoby przykładne... gdyby on... Ojcze, odpuść — daruj mi.
Prośby nie skutkują... pani Bocianowska widzi przed sobą piekło ze smołą, siarką, kipiącym olejem... Tłumi płacz, aby nim nie wybuchnąć na głos, kuli się, dławi, łka przytulona do konfesjonału.
— Czy paniuchnę bóle wzięły? — pyta jakaś babina ze współczuciem.
— Pewno cholera! mruczy jegomość w szopach. Mróz duży — cienko to ubrane... choróbsko za takiemi się ogląda!
— Chybać nie!.. U nas dwie kobiety wczoraj zmarły i jedna żydówka...
— Doktora sprowadzić!
— Pewno. Ale trza panią wynieść. Powie gdzie mieszka, wóz na targu się znajdzie, to może lepiej do domu...
Nie pytając czy się zgadza, dwaj mężczyźni do pani Bocianowskiej przystąpili. Jeden podparł ją ramieniem i podniósł, a drugi chciał mu pomódz. Szarpnęła się z gniewem nie puścili; wierząc święcie w nagły atak epidemji, ratować człowieka muszą — obowiązek mają i koniec. Przyparta do muru, opowiedziała im swoje nieszczęście. Śmiech był, gdy zakrystjan wyciągnął z konfesjonału ogromny płaszcz księży. Pod kościołem opowiadano sobie te zdarzenie, a dziad mruczał.
— Ksiądz Piotr to tak zawsze: ostawi i zapomni!.. A baba przed płaszczem się spowiada, moi drodzy ludzie!..