Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

równaniu z nią wszystkie plagi egipskie, w kłębek zwinięte, okazałyby się piłeczką, którą igrają dzieci.
Więc i po tem jeszcze rozpoznasz braterstwo dusz skrzydlatych, że ku jakimkolwiek leciałyby gwiazdom, nie tylko same ku nim lecą, lecz bronią od zerwania się tę nić jeszcze wątłą, która ludzkość łączy z gwiazdami.
Tu zapytać cię muszę: dlaczego mniemasz, że pogląd mój na ludzkość jest naiwnym i bałwochwalczym? Mówiłam ci już kiedyś, że my tutaj od dawna przestaliśmy być bałwochwalcami i że dzikości naszej dosłownie brać nie należy. Obcem mi jest dziecinne pojęcie, jakoby wszechświat ze wszystkiem, co jest na nim, istniał tylko na usługi człowieka. W dzieciństwie jeszcze naczytawszy się w dzień Flamariona, nocami śniłam o istotach zaludniających powierzchnię wielkiego Jowisza. Znacznie później poznałam Heinego, i zapamiętałam rozmowę poety z kupczykiem, spotkanym w podróży po Harcu, który utrzymywał, że drzewa mają barwę zieloną dlatego, że barwa zielona sprzyja zdrowiu ludzkich oczu, na co poeta odpowiedział, że Bóg stworzył osła po to, aby człowiek miał w wypadkach pewnych punkt porównania, a człowieka po to — aby nie był osłem.
Nie uderzając czołem przed ludzkością tak bałwochwalczo, abym we Wszechświecie widziała niewolnika, czołem przed nią uderzającego, nie tonę też, niestety, w naiwnem dla niej uwielbieniu. Skąd wziąłeś mniemanie, że świat odbija się błękitno w błękitnym kielichu mego serca? O! jeżeli istotnie dostrzegam smugi błękitu, przeciągające po zmrokach świata, i jeżeli w krysztale mojego kielicha krzyżują się one jeszcze ze smugami cieniów, to nie od ludzkości spływają, lecz pomimo niej zniknąć nie mogą, bo najwyższa Siła Twórcza zasnuła nimi jądro mojej duszy.
Pod względem lat jestem rówieśnicą twoją, kuzynie, ale zważ, że są miejsca i czasy, śród których żyjącym ludziom, jak żołnierzom na wojnach, wypada liczyć lata podwójnie.
W upale nieszczęść rodzinnych i publicznych dojrzałam