Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/177

Ta strona została skorygowana.

mocno, jak żyje modrzew albo dąb, rozkorzeniony w skale. Inne zakresy bytu otwarte są przede mną.
Jeżeli słowa moje dzisiejsze mają być skargą, to uskarżam się na nędzę i klęskę tej połowiczności, jaka mi pruje duszę na to, że zamiast rozkuć lwa myśli i wskazywać mu nowe szczyty, na których powinien stanąć zdobywcą i obudzić najszersze echa wieścią o nowej zdobyczy, marzę o jakichś mglistych, dalekich baśniach, że, zamiast rozrywki, jaką dawać mi powinna obecność rozbawionego tłumu, zastanawiam się nad tem, iż w tłumie tym twarze kobiet nie czerwienią się nigdy i że z żadnej z nich nie zdołałbym wyczarować dla siebie ani okruszyny szczęścia.
Wreszcie i na to także skarżyć mi się warto, że skargą szukam twego głosu, że wyobraźnię twą chcę skłonić ku sobie, wyznając ci rzeczy, których człowiek mojego stylu nie zwykł mówić nikomu.
Szczęście! Wybraliśmy się w towarzystwie niewielkiem przez Col de la Petite Scheidegg pod lodowce. Budowa kolei na Jungfrau o tyle postąpiła, że lada nektarnik, nie zmieniwszy nawet wielkiej tualety na rynsztunek turysty, może dziś przechadzać się po lodowej skorupie, używać sanny po zaspach śnieżnych, oglądać zblizka tumany śnieżnego miału, ulatujące z lawin, spozierać w przepaściste rozręby lodowego płaszcza, w których głębi szemrzą niewidzialne strumienie i czai się śmierć... Ale o śmierci nikt tam nie myśli. Przeciwnie. Widziałem, że ożywiały się tu twarze, najbardziej nawet wyblakłe.
Są tam chodniki podziemne, wydrążone w lodzie, w które Eros powinien z zawiązanemi oczyma wprowadzać miłosne pary. Idzie się tam żłobem błękitnym, który na dotknięcie stopą odpowiada jękiem szklanym; błękit przepaja ściany, sklepi się w łuki przejrzyste nad głową, przenika ludzkie postacie, napełnia niebem źrenice, nawet w mowie ludzkiej zdaje się rozbrzmiewać. Im głębiej się tam wchodzi, tem więcej czarów i tajemnic brylantuje na szklistych ścianach, tem chętniej roztapia się serce w srebrno-modrem więzieniu.