Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

śpiewaną pieśnią o szczęściu. Było ono, to brzemię ociągające w dół skrzydła, rozkazem i oporem, rozkazem materyi i oporem duszy — pożądaniem też duszy w formie Anielskiej. Lecz sąż gdziekolwiek na ziemi serca i dole anielsko szczęśliwe i anielsko czyste? Czy tak samo, jak istnieją niebo i ziemia, wybierać zawsze trzeba pomiędzy piołunem cierpienia, a słodyczą winy?
Co za spotkanie i jaki traf! Dokąd zmierza strzała, a gdzie utkwiła! Jaka moc wykrzywia lot pocisków? Z jakich mroków tajemniczych wychylają się dłonie, które plączą nici zamiarów? Nić zamiaru, na czystych wysokościach wyprzędzoną coś porywa i zarzuca w stronę, w którą nie spoglądały oczy prządki. O, biedne ręce ludzkie, które, gdy prząść zaczynają, nie wiedzą nigdy, co wyprzędą! Słabe ręce, od podmuchów nieprzewidywanych drżące, od kolców niedostrzeżonych krwawiące się i bolące, kierowane wzrokiem krótkim, olśniewanym przez blaski i zaciemnianym przez łzy!...
Aksamitna pierś górskiego kwiatu zdawała się oddychać i szeptać swe poselstwo:
«Czy nigdy nie spotkamy się w ciasnych wymiarach niniejszego bytu? Czy na torze naszych przeznaczeń poruszamy się w kierunkach na zawsze rozbieżnych?»
Dlaczegóż: nigdy? Dlaczegóż: na zawsze? Alboż duchom wzlatującym pod gwiazdy nie wolno zniżać lotu ku ziemi, aby na czoła, w tęsknocie więdnące, zlewać potoki krzepiącej siły, a w sercach pod głuchemi opokami oniemiałych, zaciągać struny wiary i miłości? Nie jest-że to nawet sztuką, w której mistrzami one tylko być mogą? Nie jest-że to arcydziełem, do którego wykonania moc spoczywa tylko w ich dłoniach gorących a czystych?...
Śnieżny kwiat górski z pieśni aksamitnej wydawał szept, czy westchnienia:
«Nie śnieżne konwalie, nie korowody łabędzie, nie wiosny promienie błękitne ukoić i wesprzeć mię mogą, lecz tylko mleczna jasność miesięczna, rozpostarta nad głębiną wylanych i uspokojonych łez — a przytem wielkość ducha».