Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/211

Ta strona została skorygowana.
XXI.
Krasowce.

Więc i w twej myśli powstało zapytanie: czy droga, na której masz życie przeżyć, jest prawdziwą!
Czy obchodzą mię zwierzenia twoje?
Gdziekolwiek jestem i cokolwiek czynię...
Widzę cię «w górskim szalecie», gdy szczegół wyjęty z systematu swych ścisłych wniosków, oglądasz niestrudzenie, a nieufnie...»
Zaczynam dowiadywać się, jak przeraża i jak boli zachwianie się ufności w stałość gruntu, na którym opierają się stopy.
Widzę cię, gdy samotny, z widmem dumnej myśli: «zapuszczasz się w zmierzch parowów, drzesz się przez haszcze cierniste...»
Nie! tak nie powinno być, aby ludzie chadzali po zmierzchach i haszczach, sami jedni! Nie powinno być, bo bywają momenty życia, w których samotność a zguba, to jedno.
Masz słuszność. Zranione Atlasy, aby nie zginąć, potrzebują przewiązek z powoju. I nie tylko one. Każdemu sercu życie winno przepaskę z kwiatów i gdy nie wywiąże się z tego długu, serce swojego spłacać życiu nie ma siły...
Na język codzienny tak się to tłómaczy: człowiek jest takiem stworzeniem, które potrzebuje koniecznie, aby mu do napoju życia wlaną była kropla miodu, bo inaczej otruć się może tym napojem. Słabe, śmieszne stworzenie! Śmieszne, bo przecież wie o tem, że to jest tylko chwilka, tu, na ziemi, jedna krótka chwilka, która przeleci, jak dmuchnięcie wiatru. A przecież i na tę chwilkę krótką, marną... śmieszne stworzenie! I jakże słabe — nawet wtedy, kiedy mniema, że jest silne, może najwięcej wtedy.
Wszystko to jest bezładne, niejasne, dla mnie samej niejasne, a razem wzięte, prowadzi do zapytania, którego