Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

wiedziałem dlaczego niebo i ziemia milczą? A one milczały, bo tętno ich bytu zrastało się ze mną samym, z jednem kruchem sercem człowieka, bijącem za siebie i za obszar granitowej martwoty. Taka wspólność i jednordzenność nie daje się nawet przemyśleć do końca, a nie mniej wyłania się z samowiedzy, jak pewnik najdoskonalszy i najwyższy. Cały świat jest waryantem jednej rzeczywistości. Realizuje się on w jednej prawdzie, w znaku jedynej trójcy, którą jestem ja sam, przyroda i żyjąca w nas obojgu myśl.
Opanowawszy zaś myśl, która przejawia się światłem mego ducha, jestem tak silny i tak wytrwały, jak ona; stanąć też mogę, gdy zechcę, ponad obszarem przyrody i trójcę stworzenia przemienić na wykładnik mej własnej twórczej istoty. I odtąd mam wszystko pod sobą: wierzchy gór i szczyty ludzkości. Moc moja nie zależy odtąd od zewnętrznych czynów; wyższa jest od trudów i znoju zasługi. Wszystkie gościńce stoją przede mną otworem. Tysiącem rzek i oceanów może we mnie spływać wszelka moc bytu, energia i eutropia światów. One są odtąd falami krwi mojej i przeistaczają mi duszę w śpiewną lirę, w ekstatyczną harmonię porywów, uczuć i przeczuć na tle arcypięknego świata. Do kogo z żywych czy umarłych geniuszów zwrócę się, każdego duchem przerastam. Rozumiałem dawniej, że musiałbym życie zaczynać na nowo i niewolniczo przykuć się do pracy, aby któremukolwiek z nich dorównać w dziełach wiedzy, w samoistności talentu. Atoli odkryta potęga moja wynosi mnie ponad miarę ludzkich dzieł i geniuszów. Tam orły spętane targają swoje więzy, ja jeden zdobyłem wolność. Żadna rana nie psuje mi piersi, żadna blizna nie szpeci mi czoła. Zaczynam się tam, gdzie wszystko wasze się kończy. Gdzie wieczność wasza idzie do grobu, tam dopiero zmartwychwstaje moja nieśmiertelność. Rozkuty wreszcie lew mego ducha wstaje z nizin szlamistych, z krainy zwiędłych Atlosów, i pnie się na szczyty. Każdy krok jego rozrywa skałę i strąca lawinę szyderstwa na kretowiska ludzkie, pachnące błotem i gliną.
Czemże są dla niego szranki Alp i globów!