Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/270

Ta strona została skorygowana.

zwykle, niezwykłym. Ale byłam ogromnie zajęta sprawunkami, wizytami, nie miałam czasu dopytywać się, ani czynić dokładniejszych spostrzeżeń, i widywałam go zresztą krótko, dorywczo. Nie ze swojej winy, bom zatrzymywała go i zapraszała, ile razy do mnie przyszedł, ale on to wyglądał tak, jak gdyby w towarzystwie mojem więcej nad kwadrans żadnym sposobem wytrzymać nie mógł. Przebaczałam mu to, tak go lubię, i zresztą, tłómaczył się grzecznie tem, że pracuje. I rzeczywiście zabrał się był do pracy, wiedziałam o tem od ojca jego i od wspólnych znajomych. Jak Benedyktyn przesiadywał w pracowni swej po dniach całych, a oprócz tego obowiązki zawodowe spełniał z pilnością pedantyczną i niebywałą przedtem świetnością. Już też blask zdwojony otaczać poczynał imię i osobę jego, gdy raz przychodzi do mnie i rozmowę o różnych naszych kochanych fraszkach przerywając, mówi mi, że wyjeżdża do Szwajcaryi. Jakto? Kiedy? Poco? «Koleją żelazną? Dziś w nocy. Aby Alpy zobaczyć». Jezus, Marya! A któż o tej porze puszcza się w Alpy! Myślałam, że zwaryował. Z załamanemi rękoma pytam: cóż będzie z rozpoczętemi pracami, z lekcyami? A on na to: Pereat mundus! i ani słowa więcej. Cała przejęta macierzyńskiem uczuciem, poczęłam prawić mu perorę i sama czułam, że prawię pięknie, gdy on przerwał mi, mówiąc, że mnie jedną o zamiarze swym uwiadamia, i to dlatego, że ma do mnie prośbę. «A inaczej, wyjechałbyś bez pożegnania się ze mną». — «Naturalnie. Czyliż do was należę, abym nie miał prawa bez oznajmiania odbierać wam siebie?» — A prośba taka: Może tu przyjść ze świata coś do niego, dla niego, więc oto adres, pod którym wszystko wysyłać należy, nic więcej. «Na długo wyjeżdżasz?» — «Nie wiem». — «I czego ty chcesz o tej porze od tych Alp swoich?» — «Aby zasłoniły mię przed tem, co nie moje». — «A cóż jest twojem?» — «Nic». — Dał kartkę z adresem i już odchodził. Ze łzami w oczach wyraziłam mu żal, że nie mogę z nim być w tych okropnych teraz Alpach i podzielać... Nie dał mi dokończyć. «Naprzód — rzekł — że Alpy mogą być kiedykolwiek okropne,