Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/276

Ta strona została skorygowana.

sprawiedliwości. I któż ją wśród niesprawiedliwości namaścił na sprawiedliwą i wśród niewdzięcznych na rozdającą dary?
Ona sama to uczyniła. Duch brata na skrwawionem skrzydle porwał ją wysoko, potem szepty i pieśni starej piastunki zatrzymały na górnych szlakach. Ale ich już niema i któż wzbronić jej może zstąpienia na poziom zwykły, ludzki, powszechny? Kiedyś było z nią, czy w niej, coś pięknego, wielkiego, ale już przeminęło, jak wszystko przemija, a teraz...
Teraz, w zmierzchu, który zaczynał stawać się ciemnością, u okna, za którem, do cyprysów mogilnych podobne, stały czarne modrzewie, podniosła wysoko głowę i wstrząsnęła kajdanami. Opadły z brzękiem podobnym do jęku, który echowo rozległ się po głębiach jej istoty, ale opadły. Ściągnęła brwi i zbladła, lecz był to krótki moment, poczem na policzki wypływać począł rumieniec coraz różowszy i oczy wśród zmierzchu zapłonęły.
Jutro, może jeszcze dziś w nocy, jak najrychlej! Pośpiech jest koniecznym; gdyby mogła, pożyczyłaby sobie skrzydeł u tych dużych, czarnych ptaków, których stado na nocny spoczynek opada pomiędzy drzewa. Postanowiła, wybrała. W kierunku pragnień swych wytężyła całą swą wolę, i wybrała. Jednak nie czuła, że ma wolę; przeciwnie, czuła, że spełnia rozkaz, któremu oprzeć się nie chce. Gdyby chciała! Ale nie chce; usta jej, jak pąk kwiatu w błogiem świetle słonecznem, rozkwitają w uśmiechu. Za kilka dni, za parę dni...
Ruchem, sennym jakby, czy upojonym, osunęła się na sprzęt u okna stojący i z przymkniętemi powiekami, z uśmiechem na rozchylonych wargach, długo pozostawała nieruchomą.
Wzięła ją na posłanie z róż i aksamitu łódź marzeń, tak cicha, jak widmo, i po toni świetlanej, jak księżycowe promienie, powoli, powoli, bez ruchu wioseł i bez plusku fali, niosła ku światom dalekim, przejasnym, ku ogrodom kwietnym, rajom nieznanym, ku grocie mirtowej, cienistej i wonnej, w której śpiewał błękitny ptak szczęścia. Jakieś powiewy pieszczotliwe i świeże muskać poczęły płonące jej czoło, ja-