Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/283

Ta strona została skorygowana.

przy sobie dech niewymownie ciepły, po którym rozpoznała, że jest obok niej wielki, acz prosty duch piastunki, u którego anielskiej dobroci tuliła niegdyś pierwsze płacze życia. Po dwu jej stronach były: męstwo bohaterskie i dobroć anielska, a na błękitnych i złotych przestworzach spostrzegać poczęła znaki mistyczne, dające znać o obecności duchów wielkich.
Ani obliczy, ani kształtów, tylko symbole. Mgły srebrzyste, tęcze opalowe, jaśnienia świateł błogich, bo od jaskrawości ognia ziemskiego zbawionych, róże czwórlistne, róże purpurowe, lilie dziewictwa, palmy męczeństwa, liry złotostrunne... sznury łez brylantowych, szerokie cienie skrzydeł w górę wzbitych lub ruchem litości chylących się ku niewidzialnym nizinom...
Jutrznie i zorze, błękity ukochań wiernych, słońca wiary, strzały miłości gorejących w purpurze boleści...
W ciszach rajskich grały lutnie poetów, w nieskończoność płynęły rzeki wielkich myśli i — w hymn chwały, w pean zwycięstwa przemienione wzdychania, łkania wszystkich kochanków Ideału...
I pomimo że nie trącał o nią dźwięk żaden, słyszała mowę brata:
— Żeś zasłuchaną była w ich pieśni i myśli, że duch twój przestawał z nimi, żeś ich kochała...
A potem zapytał:
— Czy ich opuścisz?
Pojęła, że zbawia ją przeszłość, te lata górnych myśli i upragnień, te długie szeregi dni, przez które obliczem w oblicza i duszą w dusze tych wielkich patrzała, tych, co z oków materyi wyzwalając ducha, uduchowieni do ostatka, na skrzydłach Serafów ważyli się teraz w gloryi tryumfującego Dobra...
Ku towarzyszowi swemu obróciła twarz wniebowziętą, mówiąc, czy łkając:
— Bracie mój! bracie! bracie!
A on, w tem jednem słowie, w tem słowie, na którem waży się szczęście serc i zbawienie świata, usłyszawszy du-