Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/10

Ta strona została przepisana.

Drugi mój towarzysz, Olrid był kustoszem królewskiego muzeum starożytności.
— Wiedziałem, że to wszystko tak się skończy, — mówił Olrid, — trochę kamieni, stos skorup, starych monet, zardzewiała broń, resztki posągów, wpółzatarty napis — oto wszystko, co koniec końców pozostaje z każdego narodu. W jednym z kątów królewskiego muzeum stała zakurzona skrzynka, tak lekka, że dziecko mogłoby ją podnieść, a w skrzynce tej mieściła się cała spuścizna narodu, który istniał dwadzieścia przeszło wieków.
Kustosz muzeum, jak i ojciec Wincenty, przestający w ciągu wielu lat wśród kamiennych odłamków, wyrzuconych z łona ziemi, jak morze wyrzuca na piasczyste wybrzeże deski i maszty zatopionych okrętów, prędzej od nas wszystkich wyzbył się strachu.
Obłąkany zwał się Filip Evert. Nam, ludziom starego świata, imię to dobrze jest znane. Evert był znakomitym chirurgiem, który pierwszy potrafił zmieniać zużyte serca, jak się zmienia osłabłą sprężynę w zegarku.
Zwariował skutkiem potwornej myśli stworzenia wyższej, myślącej istoty z mózgu i innych tkanek żywotnych, sztucznie wytworzonych. Już od stu lat nasi chemicy wyrabiają wszystkie materje organiczne. W muzeum bjologicznem, w pierwszej sali naprawo od wejścia, znajdowała się bogata kolekcja organów, wytworzonych w laboratorjum. Każdy inżynier biolog umiał zrobić dosko-