Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/106

Ta strona została przepisana.

Życie bez łez i bez śmiechu! Życie bez... sympatii!
Pochyliła się ku niemu i spojrzała nań swemi błyszczącemi oczyma.
— Czy jest pan pewien, że ze mną „sympatyzuje“? — zapytała. — zupełnie pewien?
Naczelny lekarz wziął ze stolika przyrząd do myślenia, ale dziewczę odebrało mu go, obracając jego głowę w ten sposób, że musiał spojrzeć jej w oczy. I ku największemu swemu zdumieniu, przekonał się, że w oczach tych prędzej znajdzie odpowiedź na jej pytanie.
— Tak, — rzekł. — Mam dla ciebie sympatię, moja najdroższa.
Dziewczę roześmiało się i przytuliło do niego, trzymając go wciąż za rękę.
— Dlaczego, — szepnęła, — tak mię pan nazwał?
— A czy się tak nie mówi? — zapytał? — Nauczyłem się tego wyrazu ze starej książki.
Dziewczę zaśmiało się powtórnie i tak dźwięcznym śmiechem, że fonograf Arcy Radcy w żaden sposób nie mógł go pochwycić.

— Ucz go się lepiej odemnie, o mój „najdroższy!“ — zawołała.