siączne grupy, wyglądało, jak archipelag wysp, podmywany, podkopywany ze wszystkich stron przez szturmujący wciąż ocean.
Nowi barbarzyńcy gotowi byli choćby codzień wyruszać na zdobycie ognisk cywilizacji, gdzie zachowała się i rozwijała odwieczna kultura. By uchronić się przed zagładą, rządy wszystkich państw zawarły traktat, mocą którego rozpowszechnianie wiedzy i zdobyczy technicznych wśród dzikich prześladowano, jako najcięższą zbrodnię. Winnych tego przestępstwa usuwano na wiszące cmentarze, — tak nazywały się wyższe warstwy atmosferyczne, dokąd przestępców wysyłano w klatkach, przywiązanych do aeroplanów specjalnej konstrukcji. Motory tych latających mogił, zaopatrzone w olbrzymią ilość energji, mogły automatycznie pracować w ciągu wielu dziesiątków lat. Zbrodniarz umierał skutkiem zimna i braku powietrza, a trup jego wraz z aeroplanem błąkał się w otchłaniach powietrznego oceanu. Taka wieczna podróż została wymyślona po tem, jak wszystkie cywilizowane narody raz nazawsze zarzekły się stosowania kary śmierci. Podsądnemu niezmiernie uroczyście odczytywano uchwałę międzynarodowego traktatu o zniesieniu kary śmierci. Potem zamykano go do klatki, życzono szczęśliwej podróży i błyszczący, lekki grobowiec, podobny do zaszytej w adamaszek trumny, wdzięcznie wznosił się na taką wysokość, gdzie ustawało działanie wszelkich praw — i międzynarodowych i każdego poszczególnego państwa.
Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/53
Ta strona została przepisana.