Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/60

Ta strona została przepisana.

— Nieprędko ją jeszcze zobaczycie: minie dni dziesięć, a może i więcej, zanim można ją będzie dostrzedz gołem okiem.
— Doprawdy! — rzekł z pewnym żalem włóczęga, — a ja myślałem, że za dziesięć dni będzie już skończone i że z tego wszystkiego — nieokreślonym ruchem wskazał naokoło siebie — zostanie kupa popiołu. A zresztą, może to tylko nowa jakaś sztuczka uczonych szarlatanów i błaznów z placu Wiary.
— Wracam właśnie z obserwatorium i mogę was zapewnić, że kometa istnieje naprawdę.
Twarz włóczęgi rozjaśniła się, wybuchnął chrapliwym śmiechem.
— Rzeczywiście! Widział ją pan? Doskonale, zatem nie napróżno czekam. — I nagle, w przypływie szczerości, jął mówić. — Gdyby pan wiedział, jak gorąco chciałbym być obecny, kiedy się będzie palił cały ten śmietnik, rozpoczynając od parlamentu, a kończąc na uczonych w płaszczach.
Bardzo nieprzyjemnie dotknęła mię ta radość, z jaką człowiek ów w łachmanach, siedzący wśród bezludnego pustkowia, mówił o zagładzie wszystkiego, co z takim trudem nagromadziła tysiącletnia historja ludzkości. Nie mogłem się powstrzymać, by nie powiedzieć mu tego w oczy.
— A cóż mnie może obchodzić ta wasza ludzkość? — odrzekł włóczęga z rozdrażnieniem. — Cóż ona mi dała? oto siedzę tu, pod czarnem niebem, obdarty i głodny. A jeśli tu umrę, jak pan są-