Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/68

Ta strona została przepisana.

ocean, gdy burza nadchodzi. Cała ludność wyległa, jak jeden mąż, na ulice, a tu i ówdzie przemykały się brudne, oberwane postacie dzikich, na których nikt teraz nie zwracał uwagi.
Chcąc osłabić coraz silniejsze, złowrogie światło komety, rząd nakazał o godzinie siódmej wieczorem zapalić wszystkie słońca elektryczne i skierować na niebo promienie reflektorów, których używano do oświetlenia dzikich pól.
Do godziny dziesiątej kometa była zaledwie widzialna, później jednak wystąpiła wyraźnie na czarnem tle nieba; czerwonawy blask jej ślizgał się po czarnej wodzie rzek i kanałów, w sztucznem jeziorze na placu Królewskim i po polerowanym marmurze pałaców i świątyń.
Ogromne tłumy rzuciły się w dzielnicę Wiary, skąd na spotkanie ich biegli kapłani, którzy w tym straszliwym popłochu stracili wiarę w bogów i pozdzierali z posągów złote ozdoby i drogocenne kamienie.
Wszystkie domy oświetlone były tak, że, siedząc w swoim pokoju, widziałem w mieszkaniu po drugiej stronie ulicy, jakąś nieszczęśliwą, przerażoną rodzinę; ojciec składał do skrzyni papiery i pieniądze, które rozsypywały się po podłodze; matka, przy pomocy dwóch służących, ubierała dzieci, wiązała bieliznę i pościel, których całe stosy, wyrzucone z szaf i kufrów, zalegały podłogę.
Na dole, między szeregami domów z szumem, podobnym do łoskotu fal, przewalał się żywy, ludzki potok.