Strona:PL Ostatnie dni świata (zbiór).pdf/91

Ta strona została przepisana.

— Nazywano to łzami, — odparł Arcy Radca.
— Służyły im one do usuwania z oczu kurzu, oraz innych obcych ciał, — objaśnił naczelny lekarz.
Słaby rumieniec zaróżowił bladą twarzyczkę dziewczęcia. Naczelny lekarz zbadał puls, osłuchał serce, podniósł powieki i zajrzał w oczy.
— Żyje, — powiedział.
Dziewczę otworzyło oczy i przez łzy spojrzało dokoła.
— Mamo! — szepnęła. — Mamo!
Usiłowała obetrzeć łzy rękami.
— Operacja skończona? — zapytała słabym głosem.
— Skończona, — odrzekł.
Zamknęła oczy i wybuchnęła cichym, nerwowym śmiechem.
— Co ona robi? — zapytała młodsza z kobiet.
— Nazywano to wzruszeniem, — powiedział Arcy Radca. — Przychodziło ono zazwyczaj bez zgóry powziętej myśli.
— Czy długo spałam? — odezwało się dziewczę.
— Sto pięćdziesiąt siedem lat, — odrzekł Arcy Radca.
Dziewczę wsparło się na łokciu i zdumionem spojrzeniem obrzuciło dziwnych ludzi i dziwny pokój.
— Mamo! — zawołała po chwili wystraszonym głosem. — Mamo!