Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— Nie bardzo... nie powinno się przykrzyć waszéj wysokości bo jeszcze dłużéj potrzeba było do opłynienia Afryki... lecz to nie jest pospolitem milordzie napotykać ludzi których nudzi widok pobrzeży Finisterre. Już lat dziesięć jak odbywam podróże z Londynu do Bordeaux dwa razy na tydzień na dawnych statkach żaglowych i zawsze uważałem że gentlemanowie unosili się nad pięknościami krajobrazu... ale milord może ma swoje przyczyny iż nie lubi Bretanii.
Monalt podniósłszy się na łokciu zmarszczył brwi.
— Bretania... — rzekł — Bretania...są rzeczy których się nienawidzi nieznając ich... pragnąłbym stracić z oczu te szare i nagie brzegi, których nie może ożywić ani lazur nieba ani piękne słońce.
Spojrzał z oczywistą nienawiścią na pobrzeża, poczém wzrok jego zwrócił się na morze.
— Wszystko to zależy od upodobania — pomruknął filozoficznie Angilk — dla mnie Normandja, Bretanja Wandeja, Gujanna, zarówno sie wydają.