Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/317

Ta strona została przepisana.

— Gdzież one są? — powtórzył Roger — to rzecz dziwna.
— Dziwno ci? — przerwał Stefan z uśmiechem — dla czego? czyż one winny nam zdawać sprawę ze swych postępków?
— Ty nie kochasz... — poszepnął Roger.
Malarz zachował milczenie, lecz ścisnął silniej ramię przyjaciela.
— Ja zaś kocham — mówił Roger — jak biedny głupiec... gdy jestem przy niej, umiem tylko podziwiać i wierzyć... jej uśmiech jest tak pogodny, a jej serce maluje się w obliczu... wstydzę się mych podejrzeń.
— Masz więc podejrzenia? — zapytał z cicha Stefan.
Roger spuściwszy oczy odpowiedział po chwili:
— Czyliż co wiem? — zawołał nakoniec uderzając się w czoło zroszone potem: — Nie jestem szalonym i nie marzyłem... widziałem...
Zatrzymał się.
— Coś widział? — zapytał Stefan
I gdy Roger milczał, dodał zwolna i smutnie: