Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/626

Ta strona została przepisana.

— Ah! — zawołał zgrzytając zębami — więc to tym sposobem wywdzięczasz się za dobrodziejstwa mojego ojca i moje, Janie Penhoelu!...
— Oby Bóg podał mi tylko sposobność, a wtedy przekonałbyś się, żebym nieszczędził życia za ciebie — odpowiedział starzec, którego oddech był zawsze jednostajny i spokojny — przekonałbyś się że niejestem niewdzięcznikiem.
Remigeusz udając nadzwyczajne utrudzenie, śledził z pod oka jego poruszenia, a upatrzywszy sposobną chwilę, poskoczył ku niemu wymierzając raz w piersi. Stryj Jan nie zachwiał się nawet i po raz drugi wytrącił szpadę z ręki synowca, który chcąc się po nią nachylić, utracił równowagę i upadł ciężko na ziemię, z któréj nie mógł się podnieść.
Znużenie w ciągu tego potykania, w zburzenie i pijaństwo, wszystko to połączone przykuło go do podłogi tak, że był niezdolnym się ruszyć.
Jan złożył swoją szpadę i otarł pot z czoła, wzniósł do nieba wzrok dziękczynienia a potém uklęknął przy Marcie, podnosząc jéj głowę drżącą ręką.