Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/654

Ta strona została przepisana.

— Niech mi przygotuje wieczerzą! — rzekł Robert.
— Wieczerza gotowa — odpowiedzą! służący — nasz pan kazał nakryć w salonie.
— Dobrze — mówił Robert — spodziewam sie że będę zadowolniony z wieczerzy waszego pana... odejdź!
Służący wyszedł.
Robert zacierał ręce i uśmiechał się.
— Biedak! — pomyślał — chudy pachołek... otoż to ratować ludzi którzy się topią... Stary Benedykt Haligan mówił jak z książki... z tego taka moralność wynika: że należy zostawić0 tonącyh ludzi bez ratunku i niech padają jak ołowianka na dno wody.
Powtórny wybuch śmiechu, towarzyszył téj moralnéj myśli, w czasie którego uczuł rękę wspierającą się na jego ramieniu.
Był to pan Błażéj ubrany przyzwoicie, który również śmiał się serdecznie.
— Jesteśmy weseli — rzekł siadając obok swego dawnego pana.
I zdaje się że mamy powody... odpowiedział Robert. — Właśnie o tobie myślałem...