Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/658

Ta strona została przepisana.

waż według naszego osobistego układu, ja będę teraz panem, a ty służącym...
Robert spojrzał na niego z otwartemi ustami.
Żartujeż sobie... — przebąknął.
— Wcale nie... nigdy w życiu szczerzéj nie mówiłem... mój zuchu, chciéj sobie tylko przypopmnieć ten wieczór, w którym jedliśmy wyborną wieczerze w oberży starego Gérauda... jaka to była jajecznica... baranina... nie, to był cąber... otoż zobowiązałeś się wtedy być nawzajem moim służącym przez tak długi przeciąg czasu, przez jaki by trwała moja służba przy twéj osobie.
— I był żebyś takim głupcem ażeby o czémś pododobném myśleć? — zaczął Robert marszcząc brwi.
Pozwol mi uczynić prostą uwagę... — przerwał śpioch poważnie — nowe stosunki jakie między nami zajdą, wymagają według mnie, nowych form... jeżeli dobrze pomnę, wymagałeś odemnie podówczas poświęcenia poufałości, dzisiaj nawzajem mam prawo wymagać odeotu, i mówiąc szczerze, nie możesz mi mieć tego za złe.