białych, czerwonych, różowych, podobnych do stad barwnych motyli, lub do kolorowych gwiazd, ponabijanych w ciemną zieleń.
Willa Ponzone ma i tę zasługę, że otwierając swoje bramy dla gości leżącego naprzeciw hotelu Eden, ułatwia im przystęp do morza. Za tylnymi murami ogrodów jest tu wysoka krawędź skalista, na której urządzono miejsce przechadzki dla gości. Morze leży o kilkanaście metrów niżej od tej krawędzi. Wiatr dochodzi do niej z trudnością, bo wysokie mury bronią przystępu, kurz nigdy, bo od ulicy dzieli ją cała szerokość ogrodów. Za to słońce świeci tu i grzeje od rana do wieczora. Miejsce jest wązkie, ale ciepłe i zaciszne. Z tyłu mur, z przodu morze, dzikie rzuty skał, wbiegające w toń, tu i owdzie schodki, powykuwane w skale, wiodące na dół; domek celniczy, wieża willi Gropallo, w której niegdyś strażowano od rozbójników morskich, na północ zarysy Riviery „di Ponente,“ zakryte mgłą siną i różową, z drugiej strony Recco, błyszczące w świetle, i morze — oto wszystko, co stąd można zobaczyć.
Wszystko to jednak takie jest włoskie, takie pobrzeżne i morskie, takie skąpane w świetle i błę-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/039
Ta strona została uwierzytelniona.