Strona:PL Platon - Hippjasz mniejszy.pdf/51

Ta strona została przepisana.

zdań z ludźmi mądrymi ma w ustach Sokratesa sens wprost przeciwny, niż dosłowne brzmienie. Nie on sam się martwi niezgodą z Hippjaszem, ale Hippjasz się niem martwić powinien, chociaż mu to nie w głowie.
Sokrates ma zmartwienie, ale nie to. Nie on się chce leczyć u Hippjasza, tylko on lekarstwo przynosi Hippjaszowi. Dobrze wie, że nadarmo. Nie napadło go coś w tej chwili z tem podnoszeniem umyślnych przestępców nad mimowolnych i nieświadomych, tylko mu się nasuwają ostateczne konsekwencje kultu dla sprawności życiowej, który podziela z sofistą, jeno życie rozumie inaczej.
Sokrates bawi się tem nieporozumieniem, które sam powoduje; w takiej masce tylko odsłania siebie samego, wypowiada swoje najserdeczniejsze biedy i kłopoty duchowe; spokojny, że ich nie dojrzy tępy uczestnik rozmowy. Czyżby Platon podobnie traktował czytelnika, jak Sokrates Hippjasza?
W całym dialogu Sokrates platoński żartuje, ale pod tą maską zdają się kryć rzeczy poważne. Te żarty nie wyglądają, jakby były produktem zimnych a chytrych kombinacyj słów z amatorstwa logicznego, dla zabicia czasu i wprowadzenia w kłopot niewtajemniczonych w sekrety żargonu — w nich się przebija pewne rozdroże duchowe.
Sokrates sam górował nad otoczeniem tylko sprawnością intelektualną. Tę jego wartość ceniono powszechnie i tylko tą wymuszał pokłon od przyjaciół i nieprzyjaciół. Stąd odruchowo i zgodnie z duchem epoki i on i Platon sprawność intelektualną