Strona:PL Platona Apologia Sokratesa Kryton.pdf/21

Ta strona została przepisana.

— Niema nikogo.
— A powiedzże jeszcze, czy zapozywasz mnie tutaj jako człowieka, który psuje młodzież i czyni ją gorszą umyślnie, czy nieumyślnie?
— Umyślnie.
— To jakże, Melecie? — ty w tak młodym wieku o tyle mądrzejszym jesteś odemnie, w latach tak podeszłych, iż przyszedłeś do poznania, że źli zawsze coś złego swoim najbliższym wyrządzają, a dobrzy coś dobrego — ja przeciwnie do tego stopnia bezrozumnym jestem, iż tego nawet nie wiem, że czyniąc kogoś z bliskich złym, narażę się na niebezpieczeństwo doznania przykrości jakiejś z jego strony — tak że błędu tak wielkiego dobrowolnie się dopuszczam, jak utrzymujesz ty? Tego ja ci nie uwierzę, Melecie! i nie uwierzy, myślę, żaden człowiek — ale albo nie psuję młodzieży, albo jeżeli ją psuję, to nieumyślnie: i ty i w jednym i w drugim razie kłamiesz. A jeżeli psuję ją nieumyślnie, to za takie nieumyślne wykroczenia nie tu jest prawo zapozywać, ale prywatnie przywołać, pouczyć i upomnieć; bo rzecz oczywista, że pouczony, zaprzestanę czynić, co czynię nieumyślnie. Ty zaś unikałeś spotkania się ze mną i pouczenia mnie, i nie miałeś do tego ochoty; natomiast zapozywasz mnie tutaj, dokąd prawo zapozywać ludzi winnych kary, nie zaś potrzebujących nauki. Ale to już, jak mówię, jasna rzecz, Ateńczycy! że Meletowi na tej sprawie nigdy wcale nie zależało. — Z tem wszystkiem powiedz nam, Melecie, jak ja to psuję młodszych? Według twej skargi, którą zaniosłeś, przez to oczywiście, że uczę ich nie uznawać bogów, jakich państwo uznaje, a natomiast wierzyć w inne nowe sprawy istot boskich. Czy nie przez taką naukę psuję ich według ciebie?
— Zupełnie to samo stanowczo utrzymuję.
— A więc na tych bogów właśnie, o których teraz