Strona:PL Platona Apologia Sokratesa Kryton.pdf/43

Ta strona została przepisana.

wali, chętniebym się jeszcze rozprawić chciał o zaszłem tem zdarzeniu, dopóki urząd zatrudniony[1] i dopóki nie pójdę tam, dokąd pójść i gdzie umrzeć będę musiał. Więc pozostańcie ze mną, mężowie! przez tę krótką chwilę; wszakże niema żadnej przeszkody do porozmawiania ze sobą, jak długo to wolno. Chcę wam mianowicie wykazać teraz jako przyjaciołom swoim, co za znaczenie ma los, który mię spotkał obecnie. Otóż zdarzyło mi się, coś niezwykłego, sędziowie! — a mieniąc was sędziami, słusznie tak nazywać was mogę — ów bowiem znany mój wieszczy głos boski budził się we mnie zawsze przez cały czas poprzedni bardzo często, nawet przy bardzo drobnych sprawach, stając mi na przeszkodzie, ilekroć zamierzałem niedobrze coś uczynić — teraz zaś spotkało mnie, jak to i sami widzicie, coś takiego, coby za najstraszniejsze nieszczęście niejeden uważać mógł i o czem zdanie jest takie, a mnie ani przy wychodzeniu zrana z domu nie sprzeciwił się znak ten boga, ani kiedy tutaj szedłem do sądu, ani wśród mowy nigdzie, cokolwiek powiedzieć miałem. A przecież przy innych mowach częstokroć powstrzymywał mię wśród samych słów — teraz zaś nigdzie podczas całej tej sprawy nie stanął mi oporem ani przy postępku żadnym ani wśród mowy wcale. Cóż więc uważam za powód tego? Powiem wam: zdaje się, że ten los mój jest dla mnie czemś dobrem, i ci z nas, którzy mniemają, że umrzeć jest źle, z pewnością niedobrze sądzą. Wymowny na to dowód mi dany; bo niepodobna, aby się nie był sprzeciwił ten zwykły znak mój, gdybym był sobie miał niedobrze w czemś postąpić.

A zastanówmy się jeszcze i nad tem, jak wielka jest nadzieja, że dobrze jest umrzeć. Wszakże śmierć, to jedno

  1. Zapewne spisaniem aktu urzędowego i wydawaniem rozporządzeń co do uwięzienia Sokratesa.