Nieuczona twa postać, niewymyślne słowa,[1]
Ani lice, ni oko nad inne nie błyska:
A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć zblizka.
Choć w ubraniu pasterki, widno, żeś królowa.
Wczora brzmiały i pieśni i głośna rozmowa;
Pytano się o twoich rówiennic nazwiska;
Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska:
Ty weszłaś — każdy święte milczenie zachowa.
Tak śród uczty, gdy śpiewak do chóru wyzywał,
Gdy koła tańcujące wiły się po sali:
Nagle staną i zmilkną; każdy zapytywał,
Nikt nie wiedział, dlaczego w zadumieniu stali.
»Ja wiem, rzecze poeta, anioł przelatywał«.
Uczcili wszyscy gościa — nie wszyscy poznali.
»Tyżeś to! i tak późno?« — »Błędną miałem drogę,
Śród lasów, przy niepewnym księżyca promyku.
Tęskniłaś? myślisz o mnie?« — »Luby niewdzięczniku!
Pytaj się, czy ja myśleć o czem innem mogę?«
— »Pozwól uścisnąć dłonie, ucałować nogę.
Ty drżysz! czego?« — »Ja nie wiem. Błądząc po gaiku,
Lękam się szmeru liścia, nocnych ptaków krzyku:
Ach! musimy być winni, kiedy czujem trwogę!«
— »Spojrzyj mi w oczy, w czoło: nigdy z takiem czołem
Nie idzie zbrodnia, trwoga nie patrzy tak śmiele.
Przebóg! jesteśmyż winni, że siedzimy społem?
»Wszak siedzę tak daleko, mówię tak niewiele,
I zabawiam się z tobą, mój ziemski aniele!
Jak gdybyś już niebieskim stała się aniołem«.
- ↑ W t. zw. »Albumie Piotra Moszyńskiego« sonet IV-ty z dopiskiem »Do M...« ma formę następną:
Nieszukany twój ubiór, nieuczone słowa,
Ani lice, ni oko nad inne nie błyska,
A każdy rad cię ujrzeć, rad posłyszeć zblizka,
Zdaniem wszystkich, ty jesteś biesiady królowa.
Słyszałem, jaka była młodzieży rozmowa,
Pytano się o twoich rówiennic nazwiska;
Ten im pochwały sypie, inny żarty ciska,
O tobie każdy święte milczenie zachowa.
Nie wielbią cię okrzyki, ni głośne oklaski,
Słodycz postaci, twarzy i ubioru skromność
Podobała się wszystkim, nie dziwna nikomu.
Jak anioł gdy przeleci, pokrywszy swe blaski,
Czują wszyscy w milczeniu niebieską przytomność,
Ile cieszą się z gościa, nie widząc go w domu.