Na sali orszak przywitam wybrany,
Wszyscy siadają za biesiadnym stołem,
W kolej ślą pełne smaków porcelany,
I sztucznym morzą apetyt żywiołem.
Pijemy węgrzyn mocny setnem latem,
Wrą po kryształach koniaki i poncze;
Płci piękna gasi pragnienie muszkatem,
Co dając rzeźwość, myśli nie zaplącze.
A gdy się trunkiem zaiskrzą źrenice,
Dowcipne, czułe, wszystkim płyną słowa
Niejeden uwdzięk zarumieni lice,
Niejedna wzrokiem zapala się głowa.
Nareszcie słońce zniżone zagasło,
Rozsiewa mroki dobroczynna zima;
Boginie dają do rozjazdu hasło,
Zagrzmiały schody i już gości niéma.
Którzy są z szczęściem poufali ślepem
Pod twój znak idą, królu Faraonie,
Lub zręczni lekkim wykręcać oszczepem,
Pędzą po suknach wytoczone słonie.
A gdy noc ciemne rozepnie zasłony,
I szklanem światłem błysną kamienice,
Młodzież, dzień kończąc wesoło spędzony,
Tysiączną sanią szlifuje ulice.
1818.
Kiedy ślesz bilet bogatym,
Niechaj ma brzegi złocone;
Fircyka obdarz pstrokatym,
A różowym mądrą żonę.