Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 267.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem błysnęło nad wzgórkiem... Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę:
»O Najświętsza! o Maryjo z Borun!
Ratuj ich... ratuj dzieci... dom gore«.

»Gdzie jest patrol? Na konia! Do dworu!...«
Wtem słuchają... Łom trzeszczy, gwar ludzi,
I »kto idzie!« głos ozwał się z boru.
Patrol wraca i obóz się budzi.

Wodzu! wielka dla ciebie żałoba;
Wraca patrol z wieściami Hijoba.
Jeden mówi: zarżnęli twą żonę,
Drugi mówi: twe dzieci spalone.

Lecz pojmali dowódzcę Moskali.
»Kto on?...« »Francuz, niestary, przystojny,
I w moskiewskiej on służbie wsie pali,
Za pieniądze lud siecze niezbrojny!...«

Wódz, jak gdyby rażony od gromu,
Na dom patrzał i milczał i słuchał.
Z okien wszystkich żar sypał się z domu,
Z oczu wodza straszniejszy żar buchał.

I w obozie zbudzonym, zdumiałym,
Było głuche milczenie i zgroza.
Milczał wódz, jako broń przed wystrzałem;
Na dom patrzał i krzyknął: »powroza!...«

Przyskoczyły dwa katy rozkoły,
Stryczek mieli gotowy ze sznura,
Zakasali rękawy za poły,
I oddarli mu kołnierz z mundura.

Wtem ktoś leci... »Kto idzie?« »Lud z Bogiem!
Nasze hasło: poznajcie wiarusa!«
Zrzuca płaszcz... Ach! to mundur krakusa:
Biały surdut z czerwonym wyłogiem!