Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 270.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Oczy zamknę: to się marzy
Nasze konie, chorągiewki,
Ognie nocne, krzyki straży
I wiarusów naszych śpiewki.

Ocykam się i w ocknieniu
Słyszę głos mego kaprala;
On mię klaszcze po ramieniu;
»Wstawaj! jedźwa na Moskala!«

Wstaję: aż ja w pruskiej ziemi!
Jak tam, lepiej leżeć w błocie,
W chłodzie, głodzie i na słocie...
Ale w Polsce, między swemi.

Jużbym tej nocy nie zasnął,
A czekałbym na kaprala,
Gdyby znowu w ramię klasnął:
»Wstawaj! pójdźwa na Moskala!«




Do Franciszka Grzymały.[1]




Franciszku! Ja na morze publicznej obrady,
Jak łódka za okrętem płynąłem w twe ślady;
Żagielek mój z papieru i liny z jedwabiu.
Spotkałem wroga. Weź mię do twego korabiu.
Schowaj mię z łódką w twoje szerokie zanadrze
Przeciw starozakonnej wojennej eskadrze.
Słyszysz, ile dział z Litwy przywiózł Krępowiecki
I rdzennym strzałem mierzy w cały stan szlachecki.
Choć nie mam prócz Parnasu innych posiadłości
I nadzieja dochodów moich w potomności,
Jestem pono szlachcicem, truchleję z obawy
Przed bohaterem sławnym z litewskiej wyprawy.

  1. Pierwsze dwa utwory z tytułem Franciszek Grzymała, oraz dalsze satyryczne ucinki, po raz pierwszy wydrukował syn poety w »Żywocie« ojca swego (t. II, str. 198—204). O Grzymale była już wzmianka w objaśnieniach do rozprawy Mickiewicza o recenzentach warszawskich.