Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 306.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

I skacząc, leciał; niebo się odkryło
I wkoło ciepło i błękitno było!
Uczułem zapach Włoch, róż i jaśminu,
Różą pachnęły góry Palatynu[1].
Ujrzałem Ewę[2],
Jaką widziałem na Albańskiej górze[3],
W białej sukience i ubraną w róże;
Motyle wkoło, ona między niemi
Zdała się wznosić i nie tykać ziemi.
Twarz piękna, jako Przemienienie Pańskie,
Wzrok utopiła w jezioro Albańskie,
Ciekawie patrzy, nie ruszy powieki,
Jakby w tej głębi modrej i dalekiéj
Odbite swoje oblicze widziała
I przed jeziorem róże poprawiała.
Chciałem przywitać, lecz siły nie miałem,
Z gwałtownej chęci mówić — oniemiałem;
Lecz rozkosz moja, ach! ta rozkosz senna,
Któż ją opowie? — mocniejsza niż dzienna,
Lżejsza i milsza; jawa ma żar słońca,
A sen łagodność i ciszę miesiąca.
Za ręce wreszcie jak siostrę ująłem;
Spojrzała ku mnie okiem niewesołem[4].
»O siostro moja! patrząc w to twe oko,
Czuję me szczęście tak dziwnie głęboko,
Że mi się zdaje, że jestem w kościele«.
Ona mi rzekła z uśmiechem dziecięcia:
— »Rodzice moi chcą mnie z innym swatać,
Lecz ja jaskółka chcę daleko latać;
Mam skrzydła dobre, patrz, jaki ptak ze mnie,
Lecę popłókać pióra moje w Niemnie.
Wiem ja o twoich wszystkich przyjaciołach,
Znajdę ich, leżą w grobach, po kościołach.
Muszę i w lasy, w jeziora przepadać,
I drzew popytać, i z ziółkami gadać,

  1. Palatyn — jedno ze wzgórz, na których zbudowany Rzym.
  2. Ewa tu wspomniana — to Henryka Ankwiczówna.
  3. Albańska góra niedaleko od Rzymu.
  4. Wiersze te były pisane, jak przychodziły, bez namysłu i poprawek.