Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

drzwi. Byłem wówczas młody i myślałem wciąż o swoich stronach; nie przypuszczałem aby mogła być ładna dziewczyna bez niebieskiej spódnicy i warkocza spadającego na plecy[1]. Zresztą, bałem się Andaluzyjek; nie nawykłem jeszcze do ich obejścia: wciąż drwiny, nigdy rozsądnego słowa. Siedziałem tedy nad swoim łańcuszkiem, kiedy usłyszałem jak cywile mówią: O, o, gitanilla! Podniosłem oczy i ujrzałem ją. Było to w piątek, nie zapomnę tego dnia nigdy. Ujrzałem tę Carmen, którą pan znasz, u której pana spotkałem przed kilkoma miesiącami.

Miała czerwoną spódnicę bardzo krótką, poniżej i której widać było białe jedwabne pończochy, dobrze dziurawe, oraz maleńkie trzewiczki z czerwonego safianu, przymocowane wstążkami, koloru płomienia. Rozchyliła mantylkę w ten sposób, aby pokazać ramiona i duży bukiet kasyi sterczący z za koszuli. Miała też kwiat kasyi w kącie ust, i szła kołysząc się w biodrach niby klacz z kordowańskiej stadniny. W naszych stronach, na widok kobiety w tym stroju,

  1. Zwyczajny strój wieśniaczek w Nawarze i prowincjach baskijskich.