Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

weszła Carmen w towarzystwie młodego człowieka, porucznika z naszego pułku.
— Zmykaj stąd, rzuciła mi po baskijsku.
Stałem osłupiały z wściekłością w sercu.
— Co ty tu robisz? zawołał porucznik. Dalej, zmykaj!
Nie mogłem uczynić kroku, byłem jak porażony. Oficer, wściekły, widząc że nie odchodzę i że nie zdjąłem nawet czapeczki, wziął mnie za kołnierz i potrząsnął mną gwałtownie. Nie wiem com mu powiedział. Dobył szabli, ja również. Stara chwyciła mnie za rękę, a porucznik zadał mi cięcie w czoło, od którego jeszcze noszę ślad. Cofnąłem się, i uderzeniem łokcia przewróciłem Dorotę na wznak; kiedy porucznik szedł na mnie, nastawiłem mu sztych; nabił się. Wówczas Carmen zgasiła lampę i rzekła w swojem narzeczu do Doroty, aby uciekała. Ja sam wypadłem na ulicę i zacząłem biec nie wiedząc dokąd. Zdawało mi się, że ktoś biegnie za mną. Kiedym odzyskał przytomność, spostrzegłem, że Carmen nie opuściła mnie na krok.
— Oj, ty głupi kanarku! rzekła; ty umiesz tylko robić same głupstwa. To też, powiedziałam ci, że ja ci przyniosę nie-