Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęście. No, ale jest rada na wszystko, kiedy się ma za przyjaciółkę poczciwą cyganeczkę. Na początek, weź tę chustkę na głowę, a rzuć mi ten pas. Czekaj na mnie w tej sieni. Wracam za dwie minuty.
Znikła, i przyniosła mi niebawem prążkowany płaszczyk, po który chodziła nie wiem gdzie. Kazała mi zdjąć mundur i włożyć płaszczyk na koszulę. Tak przystrojony, z chustką którą przewiązała moją ranę na czole, dosyć byłem podobny do wieśniaka, jakich sporo przychodzi do Sewilli sprzedawać orszadę. Następnie, zaprowadziła mnie do domku dość podobnego do domku Doroty, w głębi małej uliczki. Ona i druga cyganka umyły mnie, opatrzyły lepiej, niżby to mógł zrobić chirurg pułkowy, dały mi się napić nie wiem czego, w końcu ułożyły mnie na materacu, i zasnąłem.
Prawdopodobnie musiały wmięszać do napoju jakiś lek usypiający, który cyganie umieją sporządzać, obudziłem się bowiem bardzo późno nazajutrz. Czułem silny ból głowy i nieco gorączki. Trzeba było jakiegoś czasu, aby mi wróciła pamięć straszliwej sceny, w której brałem udział w wilję.