Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 059.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co się stało? — zapytywano, nie znajdując odpowiedzi na razie.
Kobiety słuchały sztuki, ale większość mężczyzn z parteru i z lóż przypatrywała się z niepokojem królom i królikom łódzkim.
Mendelsohn siedział zgarbiony, z okularami na czole, gładził chwilami brodę wspaniałym ruchem i szczerze zdawał się być pochłonięty przedstawieniem.
Knoll, wszechpotężny Knoll, zięć i następca Bucholca także słuchał z uwagą.
Müller istotnie musiał nie wiedzieć o niczem, bo śmiał się na całe gardło z dowcipów mówionych na scenie, śmiał się tak szczerze, że chwilami Mada szeptała cicho.
— Papo, tak nie można.
— Zapłaciłem, to się bawię — rzucał jej w odpowiedzi i istotnie bawił się zupełnie.
Zuker zniknął, w loży siedziała samotnie Lucy i znowu patrzyła na Borowieckiego.
Mniejsi potentaci i przedstawiciele takich firm jak: Ende-Griszpan, Wolkman, Bauvecel Fitze, Bibersztein, Pinczowski, Prusak, Stojowsky, kręcili się na swoich miejscach coraz niespokojniej, szepty przelatywały z końca w koniec teatru, co chwila ktoś się wysuwał i nie powracał.
Oczy badały naokoło, na ustach tkwiły zapytania, niepokój wszystkimi owładał coraz silniejszy.
A nikt nie umiał sobie wytłomaczyć dlaczego, chociaż wszyscy byli pewni, że się coś stało ważnego.
Zwolna to zdenerwowanie udzielało się tym nawet, którzy nie obawiali się żadnych złych wieści.
Wszyscy poczuli to drżenie łódzkiego gruntu, tak często w ostatnich czasach nawiedzanego kataklizmem.