Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 086.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

mógł zapalić papierosa, bo mu się łamał w rękach, zaczął usilnie myśleć nad tą sprawą bawełnianą.
— Bauer sprzedał dobrze ten telegram Zukerowi. Co za dziwna kobieta — przerzucił się do wspomnień Lucy i utonął w nich..
Znał ją od lat dwóch, ale nie zwrócił szczególniejszej uwagi, ponieważ był zajęty Likertową, a potem opowiadali o niej, że jest niepomiernie głupia, tak prawie jak piękną była.
— Co za temperament — szeptał, wstrząsając się na przypomnienie.
Od dosyć dawna wiedział, że zwrócił jej uwagę, dawała mu poznać spojrzeniami, zapraszaniem usilnem do siebie, z których jakoś nigdy nie korzystał. Bywała tam wszędzie, gdzie wiedziała że i jego spotka.
Plotka łódzka, którą tam z całą pasyą i z wielką maestryą uprawiają przeważnie mężczyzni, którą są przepełnione kantory i fabryki, zaczynała już coś kombinować i przebąkiwać, ale szybko ustała, ponieważ Borowiecki trzymał się zdaleka, pochłonięty w ostatnich miesiącach planami założenia fabryki.
Znał osobiście Zukera, starego chałaciarza, przedzierżgniętego w ostatnich dziesięciu latach w milionera-fabrykanta, który zaczynał swoją karyerę w Łodzi od skupowania zużytych, do niczego fabrykom już nie służących szmat bawełnianych, strzępów papieru, pyłu bawełnianego, jakiego zawsze bywało dosyć po tkalniach i postrzygalniach.
Nie cierpiał go za tandetne wyroby, naśladujące powierzchownie w deseniach i kolorach wyroby firmy Bucholca, a w istocie materyały w najgorszym gatunku,