Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 089.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Naraz przycichło nieco i jakiś ochrypnięty, pijany głos zaintonował z drugiego końca stołu:

Agato! Ty interes feiny masz — Agato!
Agato! Ja całuję ciebie w twarz — Agato!
Agato! To mi za to piwa dasz — Agato!

Agato! ryczał tłum wszystkimi możliwymi i niemożliwymi głosami, które tak pokryły głos Bum-Buma, który był tej piosnki przedziwnie głupiej kompozytorem i solistą, że na próżno krzyczał dalsze zwrotki, nikt go nie słuchał, bo wszyscy wyli:
— Agato! Agato!
Bum-Bum la la la! Agato! Tra la la la! Agato! Cip, cip, cip Agato!
Tak ten śpiew podniecał, że zaczęli do taktu bić laskami w stół, kufle leciały na ściany lub rozpryskiwały się o piec, niektórym i to nie wystarczało, bo krzesłami bili o ziemię i jak zapamiętali, oślepli, z zamkniętymi oczami śpiewali:
— Agato! Agato!
— Panowie, na miłość boską, bo mi sprowadzicie tymi krzykami policyę — zaczął błagać wystraszony gospodarz.
— Pan potrzebujesz być cicho, my płacim! Panienko, proszę jedno piwo!
— Hej, Bum-Bum, zaśpiewaj-no pan — krzyczano do Buma, który poprawiał binokle obu rękami i stał w drugim pokoju przed bufetem.
— Kwicz, Bum-Bum, ja i tak nie słyszę — szeptał jeden półsennie, leżąc na stole, który cały był pokryty butelkami wina i koniaków, maszynkami od kawy, kamionkami od porteru, kuflami i szkłem potłuczonem.